09 stycznia 2014

Urodziny dla Taemin'a cz. II (yaoi, Jonghyun x Key, Minho x Taemin. SHINee)

Oto kolejna część opowiadania o zespole SHINee. Jestem jego wielką fanką. Chłopcy są tak słodcy, że aż nie mogłam się powstrzymać i musiałam napisać o nich choćby cokolwiek. :) Ta część opowiadania moim zdaniem wyszła trochę zboczona więc proszę o wyrozumiałość, bo pisałam ją w nocy i chyba brak snu mi szkodzi. Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że nikogo nie zgorszy. :)
*******************************************************************
Jonghyun (pisane z jego perspektywy)

          Spacerowaliśmy po mieście, oglądając różne witryny sklepowe. Szukaliśmy idealnego prezentu. Nie miałem pojęcia co mogłoby takowym być. Zdałem się na Key, który dziś był wyjątkowo milczący. Zazwyczaj na zakupach się ożywia i tryska energią. A dziś był jakiś przybity.
- Hej. Czy coś cię martwi? - szturchnąłem go łokciem w ramię. Dziwnie zareagował. Podskoczył i tak jakby się ode mnie odsunął.
- Tylko się zamyśliłem - odparł beznamiętnie.
- Przecież widzę, że coś męczy tą śliczną główkę.
           Na te słowa się zarumienił i spuścił głowę by to ukryć ale ja i tak to zauważyłem. Kochałem wywoływać u niego tego typu reakcje. Wtedy był taki słodki...
- Powiesz mi co leży ci na duszy? - chwyciłem jego podbródek i podniosłem głowę z powrotem do góry. - Wiesz, że możemy o wszystkim porozmawiać.
- Wiem. W końcu jesteśmy przyjaciółmi - na te słowa nieznacznie się skrzywiłem. Ja go uważałem  za kogoś więcej niż przyjaciela ale nigdy nie wyznałem swoich uczuć. - Nic mi nie jest. Nie martw się Jongi.
            Zawsze kiedy tak do mnie mówił ciepło rozlewało się po moim ciele.
- Skoro tak uważasz - nie chciałem bardziej na niego naciskać. Jeśli zechce pogadać to go wysłucham. - Więc czego dokładnie szukamy? Bo kręcimy się już z jakąś dobrą godzinę.
- Jeszcze nie wiem dokładnie.
              Po pół godzinie nadal byliśmy z pustymi rękami. Przez przypadek skręciliśmy w jakąś boczną uliczkę. Nie była zatłoczona tak jak inne ulice Seulu. Można było powiedzieć, że była wręcz pusta. Tylko jakieś pojedyncze osoby się kręciły i nie wyglądały na godne zaufania.
- Key, może wrócimy się do tego centrum koło lodziarni i kupimy mu tą wielką maskotkę żaby?
              Odpowiedzi się nie doczekałem, bo Ki nagle złapał mnie za rękę i pociągnął w najciemniejszy zakamarek ulicy. Puścił mnie dopiero przed sklepem o którym nie wypada myśleć a co dopiero wchodzić. Lecz znając Kibum'a wciągnie mnie tam razem z sobą.
- Chyba upadłeś na głowę. Wybij sobie ten pomysł z głowy - wiedziałem, że nie ma sensu się z nim kłócić, bo on i tak zawsze postawi na swoim lecz musiałem spróbować.
- No co? - był przeszczęśliwy, że znalazł ten sklep. - To dobry pomysł. Wchodzimy!
               I tak oto skończyły się moje negocjacje i zostałem można rzec siła wciągnięty do sexshop'u. Zdążyłem tylko założyć na nos okulary przeciwsłoneczne a drugie wcisnąć Ki, bo gdyby ktoś nam zrobił tu zdjęcie to byłby niezły bigos.
                Sklep w środku okazał się w miarę schludnie i przyjemnie urządzony. Nie wiało tandetą na kilometr. Kolory ścian były w neutralnych odcieniach a na podłodze były wyłożone płytki. Przy ścianach stały regały sięgające do sufitu na których leżały różnego rodzaje zabawki erotyczne. Byłem tym strasznie zawstydzony i nawet nie mogłem na nic spojrzeć a co dopiero dotknąć. Stałem więc tylko jak słup soli na środku sklepu i patrzyłem oniemiały na Key, który latał między półkami i dotykał każdej rzeczy w zasięgu jego wzroku. Po kilku minutach podszedł do mnie z białym wibratorem i parą kajdanek.
- Co o tym myślisz? - zapytał niczym nie skrępowany. - Wybrałem biały kolor, bo to ulubiony Taemin'a.
- Myślę, że jesteś zdrowo szurnięty. Chodźmy do kasy.
- Oki.
                 W drodze do kasy jeszcze się gorączkowo rozglądał po sklepie. Ekspedientka jakoś specjalnie nie zwróciła uwagi na fakt, że dwóch facetów kupuje takie rzeczy. Widać nie byliśmy pierwszymi. Po zapłaceniu jak najszybciej wyciągnąłem Key z tego miejsca rozpusty i zaciągnąłem go tam gdzie byliśmy wcześniej nim tu zawędrowaliśmy. Ki nucił sobie cicho pod nosem jakąś melodie. Swoje zakupy trzymał ciasno przy piersi jakby bał się z nimi rozstawać.
- Jesteś kompletnie nieprzewidywalny. To był ostatni raz jak poszedłem z tobą na zakupy.
                 Nie mogłem zrozumieć jak on może tak sobie normalnie podśpiewywać gdy mnie ta cała wyprawa wyprowadziła z równowagi.
- Ile ty masz lat? - spojrzał na mnie z ukosa. - To przecież nic takiego. Wszystko jest dla ludzi - odparł filozoficznie.
- Dobra ale ja z tego prezentu się wypisuje! Wracamy do centrum po żabcie.
- OK - wydało mi się to dziwne, że tak szybko się zgodził.
- Co ty jeszcze knujesz?
- Ja? Nic - oburzył się. - Tylko muszę coś jeszcze dokupić.
- Niby co takiego? - zaczynałem nabierać coraz większych podejrzeń. - Baterie do tego cholerstwa?
- Są w komplecie - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Muszę skoczyć do apteki.
- Nawet nie mów mi po co. Dość już widziałem i usłyszałem. Więcej nie zniosę.
- Jak sobie życzysz Jongi - powiedział przymilnie.
                   W centrum rozdzieliliśmy się. Ja poszedłem po maskotkę a Key po tajemnicze zakupy do apteki. Miałem tylko nadzieje, że założył okulary. Umówiliśmy się za 20 minut  przy wyjściu. Gdy doszedłem Ki już na mnie czekał. Reklamówkę trzymał w ręku i oczywiście był bez okularów jak to beztroski Key. Ale za to przede wszystkim go kocham.
- Wychodzimy już? - spytałem.
                  Pokiwał głową na tak. Gdy wsiedliśmy do auta on oczywiście wysypał na tylne siedzenie swoje ostatnie zakupy w celu zaprezentowania mi ich.
- Obiecałeś! - jęknąłem tylko. Wystawił mi język i zabrał się do omawiania zakupów.
- Musiałem kupić Taemin'owi jakiś lubrykant do wibratora, bo musi on być dobrze nawilżony jeśli chce się go gdziekolwiek wkładać. Wziąłem o smaku truskawkowym. Kupiłem jeszcze kilka rodzai prezerwatyw, bo nie wiedziałem jakie mu się mogą spodobać. Będzie miał na zapas...
- DOŚĆ! - krzyknąłem. - Mam dość! Przestań! Spakuj te rzeczy do torby i jedźmy do domu.
- Ale wrażliwy - chichotał Key odpalając samochód.
                 Ja oparłem głowę o fotel i zamknąłem oczy. Myślałem jak można być tak słodką osobą i jednocześnie tak zboczoną. Bałem się czy Ki nie ma w tych rzeczach zbyt dużo doświadczenia. Kiedy dojechaliśmy do domu od razu poszliśmy do naszego pokoju spakować prezenty. Ja swój owinąłem wstążką i zrobiłem kokardę. Natomiast Kibum wsadził wszystko do kartonu owiniętego w papier oraz wrzucił do środka jakąś karteczkę z treścią znaną tylko jemu. Wszytko to zakleił i doczepił na środku wstążkę.
- Jesteś najbardziej zboczoną mama jaką znam - pokręciłem głową nie wiedząc jak inaczej skomentować jego dzisiejsze zachowanie.
- Nieprawda! - zaprotestował.
- Prawda! Nie zaprzeczaj, bo tak jest. Znamy się tyle lat i aż boję się czego dowiem się o tobie jutro.
- Człowieka poznaje się całe życie...
- Dokładnie
**************************************************************
Jesteście ciekawi jaką imprezę przygotuje Key? I jak Taemin zareaguje na jego prezent? Już nie długo będzie dodana kolejna część i wszystko się wyjaśni. :)