08 października 2012

Sasuke x Itachi ( shounen - ai)

Takie krótkie opowiadanie o Sasuke i Itachi. Jest to lekki shounen- ai. Dawno nie było nic nowego na blogu a nie mam weny wiec wstawiam to. :) Proszę o wyrozumiałość.
*********************************************************************************
- Itachi, Itachi?
Usłyszałem przez sen jak drzwi do mojego pokoju się uchylają. W progu ukazała się mała główka Sasuke.
- Itachi, śpisz?
- Już nie - odpowiedziałem. - Coś się stało?
- Taak... Przyśnił mi się zły sen...
Podniosłem się na łokciach i poklepałem ręką miejsce koło siebie.
- Chodź tu i opowiedz co ci się śniło. 
Sasuke zamknął drzwi i w pokoju zrobiło się ciemno. Jedyne światło dawał księżyc za oknem. Sasuke usiadł przy mnie, podciągając kolana pod brodę.
- I co ci się śniło? - ponagliłem go.
- To było straszne... - zaczął. - Śniła mi się Sakura.
- I...? - nie rozumiałem co w tym strasznego.
- Ona mnie POCAŁOWAŁA! - wybuchnął Sasuke z płaczem.
- Oj, Sasuke... - westchnąłem. - Co w tym złego? Masz już 9 lat więc powinieneś się dowiedzieć, że takie rzeczy nie są złe.
- Ale... ale to obrzydliwe - powiedział Sasuke wykrzywiając przy tym swój mały pyszczek. 
"Uroczy ten dzieciak" - pomyślałem.
- A czy mama jak cię całuje do snu to to jest obrzydliwe? - zapytałem.
- Nooo... nie. - odparł.
- Więc właśnie.
- Ale Itachi... - zaczął Sasuke. - Sakura to dziewczyna - dokończył konspiracyjnym szeptem.
- Och... - westchnąłem po raz drugi.
" To będzie bardziej skomplikowane niż myślałem. Dzieciak nic nie rozumie. Widać to mnie przypadła "TA" rozmowa. Świetnie... :S " 
- Sasuke - zacząłem. - Mama też jest dziewczyną jakbyś nie zauważył.
- Ale mama to mama - mówiąc to spojrzał się na mnie jak na idiotę.
- Tak, mama to mama... Rozumiem, że dziewczyny mogą wywoływać w tobie niechęć lecz to się zmieni z wiekiem. Później będziesz uwielbiał całować dziewczyny. Uwierz...
- Co ty wygadujesz?! - wykrzyknął wzburzony Sasuke. - Nigdy nie będę lubić tych głupich dziewczyn! One ciągle chichoczą.
- Później nie tylko będziesz je całował ale także robił z nimi inne rzeczy - zapewniłem go z uśmiechem.
- Na przykład jakie? - zapytał ciekawy Sasuke.
- No... yyy... ten... będziecie... noo... - nie wiedziałem jak mu to wytłumaczyć. "Muszę wymyślić coś innego!" - Robić lody!
" Dlaczego ja muszę mu to tłumaczyć?! To przerosło moje siły"
- Robić lody? - powtórzył zdezorientowany Sasuke. - Ale dlaczego?
- Wiesz co, Sasuke. Jest już późno. Jutro spytaj się mamy, ona ci wszystko opowie, ok?
- OK!
- Ja ci mogę tylko jeszcze powiedzieć, że na pewno polubisz dziewczyny więc się nie martw.
- Yhm... - wymamrotał Sasuke. - A mogę z tobą dziś spać?
- No, jasne - odsunąłem kołdrę aby Sasuke mógł pod nią wejść. - Wskakuj.
- Dzieki.
Kiedy już byliśmy przykryci kołdrą do moich uszu doleciały cichutkie słowa Sasuke:
- Kocham cię Itachi.
- Ja ciebie też Sasuke - odpowiedziałem i pocałowałem go w czółko. - Śpij dobrze...
Sasuke nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo go kocham i jak ta miłość różni się od miłość do brata. Już dawno temu postanowiłem, że on się o tym uczuciu nie dowie a ja będę dla niego najlepszym bratem i przyjacielem. A jeśli pojawi się osoba pragnąca mu zdradzić moją tajemnicę to ją zabiję...
   W końcu przerwałem swoje rozmyślania i rozkoszowałem się ciepłem małego ciałka leżącego przy mnie.
Zasnąłem trzymają Sasuke za rękę.
*********************************************************************************
Czekam na komentarze. Co myślicie o tym opowiadaniu? Podobało się?  Myślę, że nie długo będą jeszcze inne jak czas i wena pozwoli :D

17 sierpnia 2012

Super jutsu 2 Gai x Lee (yaoi)

- Oto moje mieszkanie - powiedział mistrz, otwierając drzwi. - Zapraszam.
- Bardzo ładne - wszedłem do środka, rozglądając się po salonie.
- Rozgość się. Usiądź na kanapie a ja zaraz przyjdę.
Zdjąłem kurtkę i przewiesiłem ją przez oparcie fotela a sam usiadłem na kanapie jak mi zaproponowano. Chwile później wszedł Gai-sensei z dwoma kieliszkami i butelką wina.
- A po co to? - zapytałem kompletnie zdezorientowany.
- Do nauki jutsu.
- Niby jakiego?
- Lee - spojrzał mi poważnie w oczy. - Teraz nauczę cię najlepszego jutsu jakie znam. To technika uwodzenia. W ten sposób zdobędziesz Sakure.
- Jesteś pewny Gai-sensei?! - strasznie się ucieszyłem.
- Musisz zapamiętać to czego się dziś nauczysz.
- Hai, Gai-sensei - przytaknąłem ochoczo.
Gai postawił na stoliku kieliszki i nalał mi wina. Mam słabą głowę do trunków lecz jeden kieliszek nie zaszkodzi, prawda? W końcu to dla dobra techniki. Wziąłem kieliszek do ręki i upiłem łyk. Czułem jak procenty alkoholu rozchodzą się po moim ciele.
Mistrz przysiadł się do mnie na kanapę i dolał mi wina.
- Podstawą tego jutsu jest miła atmosfera. Zapamiętasz, Lee?
- Tak.
Po kolejnym wypitym kieliszku obraz zaczął mi się rozmywać. Przymknąłem oczy aby uspokoić zawroty głowy, kiedy poczułem delikatny pocałunek na swoich wargach. Otworzyłem gwałtownie oczy i ujrzałem Gaia.
- Co ty robisz? - spytałem.
- Uczę cię. I nie zadawaj już żadnych pytań.
- Dobrze.
Gai ponownie się nade mną nachylił. Wbił się w moje usta z żarłocznością i zachłannością. Językiem rozwarł moje wargi. Czułem jak gładzi moje policzki i podniebienie. Wysunąłem swój język aby mógł się złączyć z jego. Sensei odsunął się na chwile aby zaczerpnąć powietrza. Ja sam próbowałem uspokoić szalejące serce kiedy nagle Gai delikatnie mnie popchnął abym się położył.
    "Skoro to ma mi pomóc poderwać Sakure to muszę przez to przejść"
Położyłem się a Gai zawisł nade mną beż koszulki. Językiem przejechał mi po szyi, zostawiając mokry ślad. Polizał moje jabłko Adama. Zjeżdżał coraz niżej. Gdy dojechał do sutków jednego wziął do ust, ssąc go mocno i liżąc, zahaczając przy tym językiem. Drugiego zaś chwycił w palce. Ugniatał i szarpał go na przemian. Czułem, że w spodniach zrobiło mi się ciasno.
    Gai przesunął rękę na moje podbrzusze. Przez materiał spodni było widać moje podniecenie. Mistrz potarł mojego członka przez spodnie. Z gardła wyrwał mi się jęk rozkoszy.
- Ahhh....
Mruczałem kiedy jego ręka zatopiła się pod moimi spodniami. Oderwał swoje usta od moje sutka aby zdjąc mi spodnie jednym płynnym ruchem. Chłodne powietrze chłostało mnie po nagich udach. Sensei chwycił mojego członka w dłoń. Kciukiem potarł czubek. Mój oddech stawał się coraz bardziej urwany i gwałtowny. Już nie potrafiłem powstrzymać reakcji mojego ciała. Zbyt bardzo podobała mi się ta zabawa.
    Wypchnąłem biodra w górę w niemej prośbie o więcej. Gai polizał mój tors i schodził niżej. Gdy dojechał do krocza, wziął do ust mojego penisa. Mocno na nim zaciskając wargi , ruszał głową w tył i przód. Jednocześnie ugniatał moje jądra.
- Dłużej już nie wytrzymam... - wyszeptałem w ekstazie.
Mistrz po raz ostatni zacisnął usta i wyjął z buzi moje przyrodzenie. Odwrócił mnie na brzuch i zdjął swoje spodnie. Bałem się tego co miało zaraz nastąpić. Gai polizał moją dziurkę i wsadził w nią jednego palca. Kiedy nie otrzymał słowa sprzeciwu z mojej strony, włożył we mnie drugiego palca. Tym razem z gardła wyrwał się jęk bólu.
- Cicho już. Zarz będzie ci dobrze - powiedział to i zaczął uginać palce w moim wnętrzu.
Miejsce bólu zastąpiła przyjemność. Nawet nie zauważyłem kiedy dołożył trzeciego palca. Jęczałem sobie cichutko oczekując spełnienia kiedy on wyjął ze mnie palce.
- Czemu przestałeś, Mistrzu Gai?
Lecz on nie odpowiedział. Przystawił swojego członka i gwałtownie we mnie wszedł.
- Auuu... - zawyłem.
Ból był nie do zniesienia. Gai nie zważał na moje protesty tylko brutalnie mnie posuwał. Wchodził we mnie aż po same jądra, zadając mi niewyobrażalny ból. Gdy złapał w dłoń mój członek, zaczęło mi się to podobać. Złapałem rytm i poruszałem biodrami, zaciskając mięśnie na jego członku aby zwiększyć tarcie między nami. Gai przyspieszył tempo. Coraz mocniej we mnie wchodził i zaciskał rękę na moje męskości.
- Sensei... ja zaraz... - nie zdążyłem dokończyć bo moje nasienie rozlało się po kanapie nauczyciela. Mistrz wykonał jeszcze kilka pchnięć kiedy jego członek nabrzmiał w moim wnętrzu i wytrysnął fontanną spermy. Wyszedł ze mnie i położył się obok mnie lecz ja go już nie widziałem wyraźnie. Byłem wyczerpany i zadowolony, że nauczyłem się nowej techniki, którą wypróbuje na Sakurze. Już się nie mogłem doczekać. Odpływając w stronę krainy snów, usłyszałem ciche słowa Mistrza.
- Kocham cię. Pragnę abyś był szczęśliwy dlatego pomagam ci zdobyć Sakure chociaż to mnie rani. Śpij dobrze, mój mały Lee...
I poczułem delikatny pocałunek na czole. Nie wiem czy mi się to przesłyszało czy nie ale jutro Sakura będzie MOJA! Z uśmiechem na ustach zasnąłem.
*********************************************************************************
Koniec.  Nie lubię zbytnio tego paringu ale przyszedł mi do głowy pomysł z nimi i go napisałam. :) A wy co myślicie o tej parze? 

13 sierpnia 2012

Super justu 1 Gai x Lee ( Yaoi)

- Hej, Lee! Zaczekaj!
Odwróciłem się słysząc swoje imię. Ktoś biegł w moją stronę i wydzierał się na całą Konohe.
- Lee!
- Po co się tak wydzierasz, Ten Ten? - zapytałem.
- Jak dobrze, że cię znalazłam. Mistrz Gai kazał zebrać naszą drużynę na trening. Neji już na nas czeka - wydusiła zdyszana Ten Ten.
- O tej porze? - zdziwiłem się. - Przecież jest 21!
Ten Ten wzruszyła ramionami.
- To jest wymysł Mistrza Gaia. Nie mój. Chodź już, bo Neji czeka.
- Dojdę zaraz do was. Tylko muszę załatwić pewną sprawę - oznajmiłem. - A gdzie mamy się spotkać?
- Na placu treningowym - powiedziała. - Tylko się pośpiesz! - krzyknęła oddaliwszy się kawałek.
- Ok! - odkrzyknąłem.
Musiałem pójść w jedno miejsce. Chciałem kogoś zobaczyć.
   Skierowałem swoje kroki w stronę Ichiraku Ramen. Naruto właśnie jadł posiłek. Minąłem budkę z jedzeniem i skręciłem w ciemną uliczkę. Był to ślepy zaułek. Na jego końcu stał przy betonowej ścianie kontener na śmieci. Długo nie myśląc, wspiąłem się na niego jak zawsze. Coraz sprawniej mi to wychodziło. Za pierwszym razem wpadłem do środka i miałem bliski kontakt z bliżej niezidentyfikowaną substancją i śmierdziałem przez tydzień. Po wspięciu się, przerzuciłem nogę przez mur i zeskoczyłem na drugą stronę.
Wspiąłem się jeszcze po drabince po lewej stronie na dach i byłem na miejscu.
   Wyciągnąłem lornetkę z torebki przy boku i przyłożyłem do oczu. Zobaczyłem szyld promujący kwiaciarnie Yamanaka. W tej kwiaciarni pracowała Sakura a z tego miejsca mogłem ją spokojnie obserwować.
   To miejsce na dachu odkryłem przez przypadek. Uciekałem kiedyś przed Naruto i tu się schowałem. Wtedy zobaczyłem, że z kwiaciarni wychodzi Sakura. Później codziennie obserwowałem sklep z myślą, że ją ujrzę. Dowiedziałem się, że pracuje na noc co drugi dzień. Dziś ma nocną zmianę.
   Sakura miała klienta. Uśmiechała się serdecznie do niego i pokazywała mu różne kompozycje kwiatowe. Przy obserwowaniu jej, nauczyłem się odgadywać jej nastrój. Kiedy była skupiona odgarniała włosy za ucho tak jak teraz. A kiedy nad czymś się zastanawiała, przygryzała dolną wargę.
 "Ach... Jak ja bym chciał być tą wargą!!! " - pomyślałem.
- Co tu robisz?
  Lekkie szepnięcie mi do ucha z zaskoczenia wystarczyło abym upuścił lornetkę, która roztrzaskała się w drobny mak.
- " CO TU ROBIĘ?!" CO TY TU ROBISZ?! MISTRZU GAI, WYSTRASZYŁEŚ MNIE!!!!!!!! - krzyknąłem wystraszony nagłym pojawieniem się nauczyciela.
-  Ninja nigdy nie powinien dać się podejść. - Powtórzył mi zasadę wpajaną od najmłodszych lat. - Co tak namiętnie obserwujesz? Chyba nie ptaki?
  Posłał mi dwuznaczny uśmiech i poruszył brwiami.
Na moje policzki wypełzł szkarłatny rumieniec. Aby go ukryć, odwróciłem głowę w drugą stronę lecz mistrz i tak odczytał moje uczucia.
- Tu chodzi o Sakure, prawda? - zapytał.
- Eee... ja... naprawdę.... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Lubisz ją - oznajmił.
Choć nie oczekiwał potwierdzenia i tak skinąłem głową.
- To dlaczego się z nią nie umówisz i nie wyznasz swoich uczuć? -jego głos przybrał ojcowski ton.
- Ona i tak mnie nie zechce. Zresztą we mnie nie ma nic co się dziewczyną podoba.
- Hmmm.... - zastanowił się Gai. - Rzeczywiście trudna sprawa.
- Wiem ale to moja sprawa i ja ją rozwiąże sam - podniosłem się z klęczek. - Dzięki Mistrzu za troskę ale chodźmy na trening.
   Zeskoczyłem z dachu i zaczekałem na Gaia.
- Gai-sensei ścigamy się do placu treningowego?! - zawołałem. Gai już był przy mnie i przyjął wyzwanie. - Jak przegram to zrobię 1000 pompek!
- Jeśli ja przegram to zrobię 1500 okrążeń na rękach wokół wioski!
- Zgoda. Trzy, dwa, jeden, START!
Wystrzeliłem jak z armaty, pędząc ulicami wioski, potrącając przechodniów. Gai był tuż za mną. Deptał mi po piętach. Dosłownie. Do mety zostało 100 metrów. Przyśpieszyłem, pragnąc być pierwszy lecz na ostatnim metrze złapał mnie skurcz w nodze i równo z Gaiem wpadliśmy na plac treningowy. Był remis czyli mnie przegrana. Więc muszę zrobić 1000 pompek a Gai 1500 okrążeń wokół wioski.
  Trening był bardzo wyczerpujący. Najpierw zrobiłem 1000 pompek za zremisowany wyścig potem 500 przysiadów i 2000 skłonów. Neji ćwiczył swoją rotację a Ten Ten rzuty do celu.
   Gai-sensei w tym czasie robił swoje okrążenia. Gdy skończył, wrócił na plac i oznajmił nam, że koniec treningu.
- Jest już późno. Idźcie do domu.
Już miałem udać się w swoją stronę kiedy poczułem dłoń na ramieniu.
- Lee, chcę cię nauczyć nowego justu - powiedział Gai.
Ten Ten i Neji już poszli do domu więc byliśmy sami na polanie.
- A jakie to justu? - zapytałem.
- Dzięki temu kutsu poderwiesz Sakure. Uwierz mi!
Uśmiechnął się, pokazując przy tym kciuk.
- Chcę nauczyć się tej techniki!
- Dobrze ale musimy iść do mojego mieszkania.
*********************************************************************************
Ciąg dalszy nastąpi... Mam go już napisany ale muszę przepisać na komputer.  Postaram się jak najszybciej dodać dalszą część.  :) 

20 lipca 2012

Ciel x Sebastian ( Kuroshitsuji. shonen-ai)

Niebieskowłosy chłopiec leżał na ziemi, spowity ciemnością. Pod jego zamkniętymi oczami wciąż rozgrywała się ta sama scena.
***
Biegł długim korytarzem. 
- Mamo? Tato? 
Nikt mu nie odpowiadał.
Na końcu korytarza zobaczył drzwi, popchnął je a jego oczom ukazał się salon jego rodziców cały skąpany w płomieniach. Na środku stał fotel a w fotelu siedział jego ojciec.
- Tato?! - żadnej odpowiedzi.
Chłopiec bezradnie patrzył jak płomienie trawią ciało jego ojca. Opadł na kolana, w oczach miał cierpienie. Wiedział też, że jego mama gdzieś właśnie w tym domu umiera w pożarze ale nie mógł nic zrobić. 
Sufit zaczął się rozsypywać. Fragment sufitu uderzył go w głowę. Poczuł ból i resztki życia ulatujące z jego ciała. Zamykając oczy, wyszeptał jedno słowo: 
- ZEMSTA...
***
- Otwórz oczy...
Czyjś głos wyrwał go z okrutnych wspomnień. 
Wciąż leżał na ziemi w salonie lecz pożar zgasł. Ciało ojca nie było. Został tylko popiół.
- Otwórz oczy...
Znów ten głos. Otworzył szerzej oczy i skierował wzrok w stronę z skąd dochodził głos.
- Kim... kim jesteś? - wyszeptał.
Na zgliszczach salonu stał wysoki chłopak. W czarnym garniturze lokaja i kruczoczarnymi, rozwianymi włosami.
- Demonem - odpowiedział.
- Czego chcesz? - wyszeptał przerażony chłopiec.
- A czego ty chcesz? Pragniesz pomścić swoich rodziców bardzie niż czegokolwiek innego? - zapytał czarny chłopak. 
- Tak.
- Możemy zawrzeć kontrakt. Dopełnisz swojej zemsty posługując się mną jako narzędziem a w zamian oddasz mi swoją duszę.
- Dobrze, niech tak będzie.
Czarnowłosy chłopak podszedł do niego i położył mu lewą rękę na czole. Na jego dłoni pojawił się znak. Fioletowy okrąg a w nim pentagram. taki sam znak pojawił się w prawym oku chłopca.
- Kontrakt między nami został zwarty. Od teraz będę ci służył jako lokaj i zawsze chronił. Możesz wydawać mi rozkazy, Cielu Phantomhive.
Ciel skiwnął głową.
- Jak się nazywasz? - zapytał słabym głosem.
- Sebastian Michaelis - odpowiedział demon.
- A więc Sebastianie Michaelis, masz mnie stąd zabrać! 
Demon przyłożył prawą dłoń do serca, ukląkł na jeno kolano i pochylił głowę.
- Yes, my lord - wyszeptał z przebiegłym uśmiechem.
***
Ciel obudził się w swoim łóżku zlany potem. Wspomnienia pożaru ciągle do niego wracały. Nawet po 2 latach. 
Do pokoju wszedł Sebastian z tacą ciastek i filiżanka herbaty. Od tamtego dnia Sebastian jak obiecał, wykonuje obowiązki jego lokaja. Odbudował także rezydencje Phantomhive, która doszczętnie spłonęła.
- Na dzisiaj przygotowałem wyśmienitą herbatę, New Moon Drop. Zbierane liście podczas pełni księżyca mają intensywny aromat.
Sebastian skłonił się podając herbatę Ciel' owi.
- Jaki mam plan na dziś, Sebastian?
- To co zwykle. Spotkanie biznesowe, lekcje tańca z Madame Mess oraz to.
Podał Ciel' owi kopertę z insygnią królowej Wielkiej Brytanii. Ciel wyrwał kopertę z rąk Sebastiana.
- Królowa pragnie zaprosić mnie na herbatę - oznajmił Ciel po zapoznaniu się z treścią listu.
- Więc musi się panicz przyszykować. Może być ten strój?
Ciel kiwnął głową, odrzucił kołdrę i zszedł z łóżka. Stanął prosto i czekał aż Sebastian go ubierze.
***
Po dwóch latach dochodzenia kto zabił jego rodziców Ciel już wiedział. Tym kimś był nie kto inny jak Królowa. Ciel posłusznie wykonywał jej rozkazy, czekając na odpowiedni moment zabicia jej. Wiedział także, że zaproszenie było pułapką lecz w dopełnieniu zemsty nic mu nie przeszkodzi.
***
W pałacu Buckingham straże przepuściły jego i Sebastiana przez główną bramę lecz gdy tylko się trochę oddalili od ciekawskich spojrzeń ludzi, pojmano ich. Skutych i związanych postawili przed obliczem Jej Wysokości. Ciel spodziewał się takiego obrotu sprawy więc nawet nie stawiał oporu.
- Cielu Phantomhive jesteś nieczystym człowiekiem jak twoi rodzice, dlatego musisz zginąć - oznajmiła Królowa. - Zabić go! 
Strażnicy trzymający Ciela, wyciągnęli mieczy z pochwy, przystawiając je do jego szyi. Ciel stał z wyprostowaną głową i uśmiechem na twarzy. Patrzył na Sebastiana, który stał kilka kroków przed nim. Miecze unosiły się, przymierzając się do ucięcia głowy, kiedy Ciel wyszeptał:
- Sebastian.
Demon wyrwał się strażnikom i rzucił się w stroną Ciela, przewracając się z nim na ziemię. Następnie wstał i skręcił kark trójce strażników. Zanim się zorientował, czwarty strażnik postrzelił Ciela w klatkę piersiową. dopadł go jednym susem i poderżnął mu gardło.
- Sebastian... To rozkaz. Zabij Królową! - wychrypiał Ciel, patrząc jak krew przesiąka przez ubranie.
- Yes, my lord.
Wolnym krokiem Sebastian podchodził do Królowej. w jego ręku zabłysł nóż. W następnej chwili ten nóz przebił serce Królowej, która plując krwią opadła na kolana i zmarła.
Ciel uśmiechnął się na ten widok. Zamknął oczy, pozwalając aby senność wzięła górę. Jego zemsta została dopełniona.
***
- Cielu, otwórz oczy... Już jesteśmy.
Głos Sebastiana przebił się do świadomości Ciela.
Ciel otworzył oczy i zobaczył jak Sebastian się nad nim pochyla z uśmiechem.
- Ale gdzie my jesteśmy? - zapytał Ciel, rozglądając się.
Siedział na ławce, która stała na środku placu, wyłożonego kamieniami. 
- Jesteśmy na wyspie demonów. Tu demony przychodzą gdy chcą wyssać z kogoś duszę - wyjaśnił Sebastian.
- Więc to już koniec - rzekł Ciel. - Dobrze Sebastianie, rób swoje.
- Yes, my lord.
Sebastian przybliżył swoją twarz do twarzy Ciela.
- Zamknij oczy - wyszeptał mu do ucha.
- Czy to będzie bolało? - zapytał Ciel z zamkniętymi oczami.
- Trochę. Ale postaram się być jak najdelikatniejszy.
- Nie. Chcę, żeby bolało. Chcę poczuć moje cierpienie.
- Niech tak będzie - rzekł Sebastian.
Ciel zacisnął mocniej powieki, bojąc się tego co zaraz ma nastąpić. Poczuł wargi Sebastiana na swoim czole. 
Sebastian złożył delikatny pocałunek na czole Ciela i odsunął się od niego.
- Sebastian? Czy to już? - zapytał Ciel, otwierając oczy.
- Ciel, muszę ci coś powiedzieć. Nie mogę wyssać ci duszy. Stałeś się dla mnie kimś więcej niż kolejną duszą do pożarcia. Myślę, że cię kocham. Dlatego nie mogę wyssać ci duszy.
Ciel nie wiedział co powiedzieć. Z jego oczu pociekły łzy. Jedyne co mu przyszło do głowy to:
- Dlaczego?
- Przyprowadziłem cię tu z zamiarem wyssania ci duszy lecz gdy ujrzałem cię z zamkniętymi oczyma, takiego przestraszonego, uświadomiłem sobie jedną rzecz. Że cię kocham. Przed oczami przeleciały mi nasze wszystkie przygody i po prostu nie mogłem ci tego zrobić. 
Po tych słowach Ciel nie mógł zrobić nic innego niż uśmiechnąć się z głębi serca.
Sebastian widząc ten widok, przyłożył swoje wargi do ust Ciela. Ten pocałunek był zarazem słodki ale miał też słonawy posmak łez Ciela. 
Sebastian odsunął się od Ciela i ukląkł na kolano, pochylając głowę.
- Chcę zostać z tobą. Być twoim lokajem i opiekunem bez wysysania ci duszy. Pozwól mi.
- Sebastianie! To rozkaz. Masz mi służyć dopóki tego nie odwołam! - wykrzyknął Ciel.
- Yes, my lord.
Wymawiając te słowa Sebastian czuł się szczęśliwy, że może zostać ze swoim paniczem na zawsze.
*********************************************************************************
 I sądzicie o tym opowiadanku? Czekam na komentarze :D 

Sasuke x Naruto. Uczucia ukryte w liściach (yaoi)


Naruto jak zwykle ternował w tym samym miejscu. Jeszcze przed chwilą był z nim Jiraiya ale zmył się pod pozorem misji. W rzeczywistości poszedł do baru poderwać kilka panienek. Naruto domyślając się, że Jiraiya nie wróci, podniósł się z ziemi i ruszył na skraj polany gdzie miał ustawione cele. Wyciągnął shuriken i rzucił. Gwiazdka nie trafiła w cel tylko poleciała gdzieś dalej.
" Jakim cudem Sasuke może tak dobrze rzucać?" 
Jego myśli znowu zajmował Sasuke. Uśmiech, oczy, postawa... To wszystko Naruto miał przed oczami po raz kolejny.
" Dlaczego ja o nim myśle?!" 
Skarcił się w myślach i wrócił do treningu lecz gdy kolejny shuriken nie trafił, zrezygnowany opadł na ziemię.
" Co się ze mną dzieje? Nie mogę się na niczym skupić. To przez tego przeklętego Uchihę! "
***
Jiraiya siedział na drzewie i obserwował postępy treningu Naruto lecz na razie nie wiedział rezultatów. Kątem oka zobaczył, że do nieświadomego Naruto zbliża się Sasuke. Od kilku dni wyczuwał między nimi napięcie i miał nadzieję, że w końcu rozwiążą swoje sprawy, bo zawalają misję.
***
Kiedy Naruto siedział z zamkniętymi oczami, Sasuke podszedł do niego od tyłu. Pochylił się nad uchem Naruto i powiedział:
- Cześć, młotku!
Naruto aż podskoczył z przerażenia. Serce biło mu jak oszalałe a Sasuke stał sobie spokojnie, ciesząc się z udanego kawału. 
- Chcesz żebym padł na zwał! - zawołał Naruto.
- Oczywiście, że nie ale pomyślałem sobie, że może masz ochotę na mały sparing w ramach twojego treningu?
- Hmm... no dobra.
Staneli na dwóch końcach polany, mierząc się wzrokiem i próbująć odgadnąć jaki ruch wykona przeciwnik.
Pierwszy zaczął Sasuke. Wykonał pieczęcie po czym krzyknął;
- Katon, Goryuka no jutsu
Naruto zręcznie się uchylił. Teraz jego kolej na zaprezętowanie techniki:
- Kage bushin no jutsu! 
Kolny Naruto otoczyły Sasuke i zaczeły na niego nacierać. Sasuke pokonał je wszystkie. Zwrócił się w stronę Naruto i obydwaj jak na zawołanie zaczeli biec w swoim kierunku.
Naruto wycelował pięścią w twarz Sasuke lecz on się uchylił próbując podciąć Naruto, który w ostatniej chwili podskoczył. Sasuke tego się spodziewał i chwycił go za koszulkę powalając na ziemię. Usiadł na nim okrakiem i przygwoździł mu ręce nad głową. Naruto szarpnął się i teraz to on siedział na Sasuke. Zaczeli się tak turlać, walcząc o dominację. Po kilku minutach Sasuke znów był na górze. Tym razem jego twarz była niebezpiecznie blisko Naruto. 
- Sasuke... - wyszeptał Naruto wpatrując się w czarne oczy Uchihy. Zdawało mu się, że tonie w ich głebi. 
Oczy Sasuke pociemniały jeszcze bardziej gdy przybliżał swoje usta do ust Naruto.
Natarł na nie agresywnie i zachłannie. Naruto gwałtownie wciągnął powietrze gdy Sasuke polizał jego wargi, rozchylając je aby utorować sobie wejście dla języka. Gdy wtargnął językiem do śroka, pieścił podniębienie i policzki. Usta Naruto złapały rytm i zaczeły oddawać pocałunek z taką samą pasją. Ich języki to się dotykały to się wycofywały aby zaraz potem się spotkać. Sasuke odsunął się od Naruto aby złapać oddech.
Zarumieniony Naruto próbował uporządkować myśli i uczucia. Nie rozumiał dlaczego tak mu się podobał ten pocałunek. Nie było tak przyjemnie nawet gdy Sakura go pocałowała.
"Przecież nie jestem gejem, prawda? " 
Lecz w tej chwili nie był tego taki pewny. Pragnął aby Sasuke wziął go tu i teraz. Dłużej mógłby nie wytrzymać kiedy Sasuke tak na niego patrzy.
- Chcę tego Sasuke... - wyszeptał Naruto wbrew zdrowemu rozsądkowi. - Chcę to zrobić z tobą.
Sasuke tylko skiwnął głową. Przybliżył się do Naruto, ocierając się o niego ciałem i delikatnie popchnął aby się położył. Tym razem całował go delikatniej, jakby już się nie bał odrzucenia. Gładził językiem podniębienie blondyna, zmuszając go aby oddawał pocałunki. Sauske przerwał pocałunek aby przejechać językiem po szyji lekko ją ssąc i dojechać do ucha by je przygryść. Wyraźnie widział, że Naruto coraz bardziej się podnieca. Słyszał jego śmiałe jęki i westchnienia. Przejechał językiem po torsie blondyna zatrzymując usta na sutku. Najpierw go polizał. Zachęcony długim jękiem Naruto wziął go do buzi i zaczął ssać i na zmiane podgryzać. Naruto coraz bardziej wił się pod dotykiem Sasuke i czuł, że w spodniach ma mniej miejsca. Ręce Sasuke zjeżdżały niżej aż w końcu zatrzymały się na pasku od spodni. Naruto poruszył biodrami co Sasuke uznał za zgodę i zdjął jego dżiny wraz z bokserkami.
"Naruto ma się czym pochwalić lecz mój nie jest gorszy" - pomyślał Sasuke, widząc pod sobą nagiego Naruto.
Chwycił w rękę męskość Naruto, który drżał pod dotykiem Sasuke. Przejechał palcami po czubku, delikatnie go drażniąc. Ustami zjeżdżał coraż niżej, zostawiając mokry ślad aż dojechał do krocza blondyna. Przejechał językiem po całej długości penisa Naruto aby na koniec wziąść go całego do buzi i ssać. Sasuke poruszał teraz głową w przód i tył, zaciskając usta to je rozliźniając.
- Ach... Sasuke. Szybciej!!!
Palce Naruto zacisnęły się w pięści.
Ruchy Sasuke stały się szybsze i gwałtowniejsze. Czuł, że Naruto długo już nie wytrzyma dlatego zacisnął usta po raz ostatni na członku blondyna, wywołując jego jęk i wyjął go z buzi.
- Odwróć się - nakazał Naruto, który natychmiast spełnił polecenie.
Sasuke pozbył się swoich ubrań. Złapał Naruto za pośladki przesuwając dłoń aż dojechał do dziurki. Przez chwile jego palce ją masowały lecz ich miejsce zastąpił język którym wszedł do środka. Język gładził wnetrze Naruto, który wił się z rozkoszy. Sasuke poczuł jak mu staje. Zamiast języka we wnętrzu Naruto pojawił się palec Sasuke a chwile później drugi, przygotowując go na wejście czegoś większego.
- Auu... - zawył Naruto gdy palce zaczeły się w nim poruszać - Sasuke, wyjmij je! 
- Cicho bądź. Zaraz przestanie boleć.
Uchiha stymulował stosunek palcami. Poruszał nimi w przód i w tył coraz dalej wpychając je we wnętrze Naruto. Uzumaki czuł, że ból zastępuje powli rozkosz. Z jego gardła wyszedł długi jęk gdy był już na granicy spełnienia. Sasuke zaareagował natychmiast, wyjmując palce z Naruto. Nacelował swoją męskością i jednym płynnym ruchem wszedł w Naruto. Uzumaki wygiął się w łuk. Sasuke chwile odczekał nim zaczął się w nim poruszać. Kilka silnych pchnięć wystarczyło aby Naruto się spuścił na trawę. Sasuke nie był jeszcze zaspokojony. Przyśpieszył tempo, wchodził w Naruto aż po jądra. Oboje dyszeli i wydawali jęki spełnienia. Uchiha był już blisko szczytu. Jedno, drugie, trzecie pchnięcie i wytrysnął się do wnętrza Naruto. Wyciągnął swoją męskośći i spojrzał na rozanieloną twarz Uzumakiego. 
- Sasuke... to było cudowne - powiedział Naruto schrypniętym głosem.
- Dobrze, że cię się podobało. Muszę przyznać, że mi też ale nie myśl sobie, że to kiedy kolwiek się powtórzy. Po prostu założyłem się z Gaarą o 100 yenów, że cię przelece. Udało mi się.
- Ale Sasuke... - głos Naruto się załamał - Myślałem, że coś dla ciebie znacze.
- Bądźmi szczerzy Naruto. Jesteś śmieszny, denerwujący, wkurzający a do tego jeszcze łatwy. 
Po tych słowach zostawił zdruzgotanego Naruto i oddalił się gwiżdząc wesoło.
Kiedy Sasuke był już poza zasięgiem wzroku Naruto, ten rozpłakał się, wyzywając się od najgorszych. Jego serce zostało rozerwane na miliony drobnych kawałków i wiedział, ze tylko Sasuke może je złożyć w całość. 
***
Jiraiya siedząc na drzewie obserwował całą walke Naruto z Sasuke lecz gdy Uchiha pocałował Uzumakiego o mały włos jego oczy nie wyszły z orbit. Sięgnął do plecaka po lornetke aby lepiej widzieć. Przy okazji wyjął notes i długopis.
"Doświadczeń nigdy za dużo" - pomyślał.
Musiał zbierać materiały do nowej książki gdzie postanowił wprowadzić wątek yaoi. Dokładnie opisał seks tych dwoja, postanowiając kiedyś to wykorzystać. Pogrążony w notowaniu przegapił moment odejścia Sasuke. Zobaczył na polanie tylko płaczącego Naruto. Zeskoczył z drzewa i ruszył w stronę blondyna, pragnąc go pocieszyć. W końcu był jego ojcem chrzestnym i kochał go jak syna.
***
- Przepraszam Naruto - wyszeptał Sasuke wiedząc, że Naruto go nie może usłyszeć. - Kocham cię ale ty nigdy się o tym nie dowiesz.
"Moim celem jest zabicie Itachiego a żeby to zrobić muszę pozbyć się uczuć. Ty, Naruto musisz mnie znienawidzić za wszelką cenę." - pomyślał

Odszedł pogrążony w rozpaczy, że skrzywdził osobą, którą kocha lecz nie miał innego wyjścia.
************************************************************************************************************
Mam coś poprawić? Możecie pisać jakie paringi chcecie a ja postaram się o nich napisać. :)

Deidara x Itachi 3 (shonen-ai)


Po dwóch godzinnach żmudnej wędrówki dotarli do wioski liścia. Shinobi z Konohy spodziewali się ich i wysłali '' komitet powitalny'' złożony z najlepszych ninja na czele z Naruto. 
Pein zmiótł wszystkich ninja oprócz Naruto swoją techniką. Naruto został sam na środku pola bitwy, drżąc ze wściekłości. W jego oczach czaiła się żądza mordu.
- Akatsuki, zabiję każdego z was!
W chwili wypowiadania tych słów ciało Naruto pokryło się lisią powłoką.
- Kage bushin no jutsu - zawołał Naruto, tworząc jednego klona. Kumulując czakrę w dłoni stworzył Rasengan. 
Naruto gorączkowo rozglądał się za potencjalnym przeciwnikiem. Dostrzegł Itachiego i postanowił go zabić za krzywdy, które wyrządził Sasuke.
Itachi stał jakieś 50 metrów przed Naruto i przyglądał się Deidarze, który był obok. Kątem oka zauważył ruch i gdy zorientował się co się dzieje został odepchnięty z lini ataku. To on był celem ale to Deidara ratując go przyjął na siebie śmiertelny cios. 
Hidan, Sasori, Tobi i Pein odciągneli Naruto od Deidary. Wciągneli go do krwawej walki.
Deidara leżał w kałuży własnej krwi, umierając gdy Itachi do niego się przyczołgał. 
- Deidara, słyszysz mnie? - panika w głosie Itachiego była nie do zniesienia.
- Uhm - wydusił Deidara.
- Nie możesz teraz umrzeć! Ja cię kocham! - krzyczał Itachi, potrząsając nim.
- Ja ciebie też kocham - wyszeptał słabnącym głosem Deidara - Kocham cię ... - powtórzył i życie z niego uleciało.
Ciałem Itachiego wstrząsnął szloch. Przytulił do siebie stygnące ciało Deidary i kołysał się w przód i tył. Kiedy ciało w jego ramionach zwiotczało, ułożył je delikatnie na ziemi. Itachi wzrok miał pusty, nie wyrażający żadnych emocji.
- Naruto... - wyszeptał - Zabije cię!
Rzucił się w stronę Naruto próbując nawiązać kontakt wzrokowy. Kiedy mu się udało, złapał go w swoje genjutsu. Uwięził Naruto w świecie iluzji, torturując go tak długo aż stracił cała swoją czakrę. 
Naruto uwolniony z genjutsu był podobny do warzywa. Pein chwycił go za włosy, ogłuszył ciosem w głowę i związał go. Hidan wziął Naruto na plecy. 
- Ruszamy z powrotem do kryjówki - rzekł Pein - Misja wykonana, Kyubi został schwytany.
Itachi uklękł nad ciałem Deidary i złożył ostatni pocałunek na zimnych ustach ukochanego. 
- Itachi, musimy iść - zawował Sasori, podchodząc do niego.
Uchiha wstał z kolan, otrzepując brud i wycierając łzy z oczu.
- Rozumiem - rzekł Itachi. 
Ostatni raz spojrzał na Deidare i oddalił się powolnym krokiem. 
Sasori pochylił się nad Deidarą i zamknął mu oczy. I tak samo jak Itachi oddalił się od ciała.
***
To już koniec tego opowiadania.
Czekam na komentarze :D

Deidara x Itachi 2 (shonen- ai)


Rano Deidare obudziło krzątanie w kuchni. Dźwięki, które stamtąd dochodziłyzaciekawiły go na tyle, że postanowił wstać z łóżka. Poszedł do łazienki umyć twarz i zęby. Gdy podniósł wzrok napotkał w lustrze swoją uśmiechniętą twarz. Dlaczego się tak szczerze? Zadał w myślach pytanie ale znał odpowiedź. Wiedział, że to przen pocałunek Itachiego. To co mu zrobił Hidan poszło w zapomnienie. Jego myśli od rana zaprzątał Itachi. 
Kiedy skończył poranną toaletę przemógł lęk, który w nim narastał i powoli wszedł do kuchni. 
To co zobaczył przerosło jego oczekiwania.
Na stole kuchennym gdzie wszyscy w Akatsuki zwykli jadać śniadania teraz leżały kunaie, shurikeny, miecze, papierowe bomby, kulki prowiantowe, lalki Sasoriego i wszystko inne czego ninja mógłby sobie zażyczyć.
Kompletnie zaskoczony Deidara rozejrzał się po kuchni i napotkał wzrok Itachiego. Uśmiechnął się lekko i odwrócił głowę czując, że się rumieni. Przy zlewie zauważył Hidana, który srarannie mył swoję narzędzia do rytuału. Kilka kroków dalej stał Sasori z Tobim. Sasori skręcał jakąś nową, bojową lalkę a Tobi jak to Tobi nic nie rozumiał i starał się podobnie jak Deidara zrozumieć.
Deidara nawet nie zauważył kiedy Itachi do niego podszedł.
- Cześć śpiochu - powiedział to taki cicho aby tylko Deidara mógł go usłyszeć - Jak ci się spało?
Deidara przełknął ślinę czując w ustach suchość.
- Doskonale - tylko tyle zdołał wykrztusić lecz po chwili coś sobie przypomniał - Dlaczego tu jest takie zamieszanie?
- Pein jakąś godzinę temu zapowiedział, że wyruszamy schwytać Kyubiego. Teraz wszyscy się przygotowują.
- Kyubii to ten słodki Naruto? - zapytał Deidara.
Itachi poczuł zazdrość w sercu.
- Naruto wcale nie jest słodki. Jest wkurzający. - warknął Itachi.
- Czyż byś był zazdrosny? - zapytał Deidara chichocząc.
- Może trochę - westchnał Itachi - Naprawdę podoba ci się Naruto?
- Oczywiście, że nie! - wykrzyknął Deidara nie ukrywając śmiechu.
- Z czego się tak śmiejesz Deidara? - Hidan odwrócił głowę w stronę Deidary i na chwilę przerwał swoją robotę.
Deidarę na dźwięk głosu Hidana przeszedł dreszcz, co nie umknęło uwadze Itachiego. Nie był to dreszcz przyjemności czy rozkoszy lecz wstrętu i strachu. 
- Lepiej zacznij się szykować - Hidan znów mówił do Deidary - Pein dał nam mało czasu. Mamy być gotowi za jakieś 45 minut. 
Deidara nie mogąc wydusić żadnego słowa skiwnął tylko głową. W tym czasie Hiadan stracił całe zainteresowanie osobą Deidary i wrócił do czyszczenia broni. 
Itachi widząc, że Deidara zrobił się cały spięty i nerwowy wziął go za rękę i wyprowadził z kuchni. Puścił go dopiero w pokoju Deidary. 
- Deidara, Hidan miał rację. Musisz się przygotować do bitwy, która nas czeka. Nie będzie to łatwe gdyż Naruto zyskał kontrole nad Kyubim co czyni go jeszcze silniejszym - rzekł Itachi smutnym głosem.
- Dlaczego jesteś smutny?
- Boje się o ciebie, Deidara. Boje się, że mogę cię stracić. Boje się, że może ci się coś stać.
- Ale Itachi mi się nic nie stanie, przecież jestem doskonałym ninją - uśmiechnął się a Itachi poczuł ciepło w sercu - Obiecuje się dobrze przygotować.
- Mam nadzieję - mruknął Itachi ale myślami był gdzie indziej. Myślał czemu Deidara tak na niego działa kiedy poczuł jak ktoś go obejmuje.
Deidara widząc jak Itachi się zamartwia nie mógł powstrzymać impulsu i go przytulił.
Itachi odsunął się od niego z niechęcią.
- Deidara nawet nie wiesz jak bardzo chiałbym cię teraz zanieśc do łóżka i kochać się z tobą do  utraty sił - twarz Deidary, która przybierała już nieszczęśliwy wyraz po tych słowach rozpogodziła się. Myślał, że Itachi go wcale nie chce.
- Ale - mówił dalej Itachi - nie mogę tego teraz zrobić, ponieważ żadne z nas nie skupiło by się na walce. Ciągle bym myślał o tobie. Obiecuje, że po walce nic już nam nie będzie stało na przeszkodzie. 
Deidara popatrzył na chłopaka stojącego przed nim. Na jego ciemne oczy, które składały mu słodką obietnice, czarne włosy, opadające miękko na twarz aż wreszcie spojrzał na ponętne usta, które uśmiechały się do niego.
- Trzymam cię za słowo Itachi.
- Dobrze. Idę się przygotować. Mamy mało czasu. Pamiętaj, masz się porządnie przyszykować do walki, bo znając ciebie wszystko bagatelizujesz. - usmiechnął się do Deidary i pomachał mu na pożegnanie wychodząc z pokoju. 
Deidara miał małe deja vu. Otrząsnął się ze wspomnienia wczorajszego pocałunku. 
Przyczepił swoje torby do przechowywania gliny do paska spodni. Napełnił je wybychową gliną po czym wziął jeszcze większą torbę i ją też napełnił. Sprawdził jeszcze czy kunai i shurikeny są naostrzone a kiedy ich stan go zadowolił był gotowy do walki. Zarzucił sobie płaszcz Akatsuki na ramiona i wychodził z pokoju gdy mu się przypomniało, że nie ma celownika optycznego na oko. Wypatrzył go na stoliku nocnym. Chwycił go w ręce i ruszył do kuchni. Zostało 5 minut. 
Do kuchni wszedł Pein. Był ubrany w czarny płaszcz Akatsuki tak jak każdy z organizacji. 
Deidara nigdzie nie zauważył Kisame ani Kakuzu lecz gdy zapytał o to Peina ten zbył go machnięciem ręki.
- Oni dołączą do nas poźniej - powiedział Pein po czym ryknął - Czas złapać Kyubiego!!! 
Gdy wychodzili z domu Itachi przechodząc obok Deidary uścisnał jego dłoń pragnąc dodać mu odwagi przed tym co ich czekało. Po czym udał się na przód ich formacji bojowej. 
*************************************************************************************
I jak? Może być? Mam coś poprawić? Czekam na komentarze. 

Deidara x Itachi 1 ( shonen-ai)


Dlaczego to zawsze mnie tak traktują?! Czemu ja?!
Takie myśli przelatywały przez głowe Deidary gdy wybiegał z pokoju.
***
Sasori, Tobi i Itachi przyglądali się jak Deidara ze łzami w oczach opuścił pokój.
- Hidan, dlaczego zawsze to się tak kończy? - zapytał Sasori ze sceptyzmem - Nie możesz mu chociaż raz odpuścić?
- Nie, nie moge, bo wtedy Deidara się niczego nie nauczy. On powinien wiedzieć, że jeśli się tak do mnie odzywa to spotka go kara.
- Ale Deidara-san nie lubi gdy go dotykasz Hidan - wtrącił piskliwym głosikiem Tobi.
- Przymknij się Tobi, bo spotka cię taka sama kara jak Deidare! - wrzasnął Hidan. 
Itachi nie wtrącał się do kłótni. Cały czas myślał o Deidarze i o tym co przed chwilą zobaczył. Hidan w ramach kary zgwałcił go na oczach innych. Jak mógł się wtedy czuć Deidara? Widać było upokorzenie na jego twarzy. Dlaczego nie przerwałem tego kiedy mogłem? Czemu pozwoliłem aby krzywdzono Deidare?! 
Myśłi, pytania i wyrzuty sumienia zalewały głowe Itachiego lecz z zadumy wyrwał go głos Sasoriego :
- Itachi słyszysz mnie?
- Co mówiłeś Sasori? Zamyśliłem się - odparł Itachi.
- Pewnie o tym co przed chwilą widział. Podobało ci się, prawda? - spytał Hidan ze śmiechem.
Itachi spojrzał na niego z odrazą po czym wyszedł nie mogąc znieść widoku Hidana i całej reszty. 
***
Deidara cicho popłakiwał w kącie swojego pokoju z obawy, że Hidan go usłyszy i przyjdzie wymierzyć mu jeszcze jedną karę. 
Usłyszał kroki zbliżające się do drzwi i skulił się jeszcze bardziej ze strachu.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Deidara jesteś tam?
Deidara usłyszał niski i aksamitny głos należący do Itachiego lecz nic nie odpowiedział. Nie miał sił. 
- Deidara jeśli zaraz nie otworzysz drzwi wejde siłą! - tym razem głos nabrał mocy. 
Nie mając lepszego wyjścia Deidara wstał z podłogi i powlókł się do drzwi. Gdy je otworzył zobaczył ciemne i zmartwione oczy Itachiego wpatrujące się w niego z troską. 
- Chciałem z tobą pogadać - powiedział cicho Itachi.
- Teraz chcesz gadać ale jak mnie Hidan gwałcił to stałeś i patrzyłeś!!! - wybychnął Deidara.
Itachi ze wstydem zwiesił głowe ale po chwili podniósł ją i spojrzał Deidarze w oczy.
- Przepraszam cię za to. Gdybym mógł cofnąć czas...- nie dokończył zdania, bo głos mu się załamał. Deidara zauważył to lecz Itachi po chwili ciągnał juz normalnym głosem. - Wiem, że nie możesz mi przebaczyć ale chociaż się postaraj. 
Itachi przusunął sie bliżej do Deidary. Teraz stał na wyciągnięcie ręki. Itachi podniósł dłoń i pogładził po policzku Deidare. Deidara na ten czuły gest się wzdrygnął.
Itachi spojrzał na niego ze smutkiem i rzekł: 
-Widzę, że teraz mnie się brzydzisz i nie winię cię za to ale mam nadzieję, że to się zmieni. Wiesz dlaczego? Bo jesteś mi bliski Deidara. 
Deidara stał tak i tylko mógł patrzeć na Itachiego. Nikt nigdy nie powiedział mu, że jest dla niego bliski. Nie miła rodziny ani przyjaciół a wszyscy w Akatsuki traktowali go jak tanią dziwkę. Dlaczego? Bo miał dziewczęce rysy twarzy. Nie obchodziło ich, że miał uczucia. Ale Itachi był zawsze dla niego miły i pomagam mu. A teraz ten zawsze pomocny chłopak mówi mu, że jest dla niego bliski. w głowie Deidary znowu nastało pytanie: Czemu ja?
Itachi czekając aż Deidara coś powie podszedł bliżej lecz gdy żadne słowo nie padło schylił się i pocałował go w usta. 
Deidara podwpływem zaskoczenie rozchylił wargi i poczuł jak język Itachiego wślizguje się do środka penetrując jego wnętrze. NIe zastanawiając się długo oddał pocałunek z taką samą pasją. Gdy już się odsuneli od siebie ciężko dysząc Itachi pochylił się jeszcze raz nad Deidarą i pocałował go w czoło. 
- Dobranoc - wyszeptał Itachi z ustami przy czole Deidary.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. 
Deidara długo po tym jak Itachi wyszedł stał i wpatrywał się w drzwi. W końcu odwrócił się w strone łóżka. Zdjął ubranie i wślizgnął się pod kołdre. Gdy zasypiał pod powiekami miał cudowną twarz Itachiego. 
************************************************************************************
I jak się wam podoba moje opowiadanie? Chcecie wiedzieć co będzie dalej? To opowiadanie bedzie się składać z 3 rozdziałów